Nasze życie-pod górkę ,rzadko z górki:(
Już było tak super,radość po tym pierwszym udanym turnusie ,Maksio taki spokojny,zdrowy,bez katarku (tydzień przerwy) w pół rocznym okresie kataralnym:(Myślałam ze może to już nas opuści,ale myliłam się .Wróciło i to z wielką siła:(Zapalenie oskrzeli,katar ,kaszel,wymioty ,flegma bulgocząca w oskrzelach.Dużo tego i w kółko to samo.Antybiotyk podany mija 7 dni.Niby lepiej ale katar nadal wielki ,kaszel również ,flegma ,wymioty.Zaczęły się problemy z jedzeniem.Bo jak tu można jeść jak flegma przeszkadza.Jak tylko chce nakarmić Maksia to od razu włącza się odruch wymiotny.I wymioty flegma.Z jednej strony dobrze ze się tego cholerstwa pozbywa ale cóż tego jak katar dalej jest i flegma cały czas się zbiera.
Do tego jakby tego problemu było mało,wzięłam syna w środę na spacer.Rzadko wychodzimy na dwór-powód -wieczna choroba;(
Ale było tak ślicznie na dworze,piękna wczesna wiosna:)Po prostu aż chciało się żyć.
I co w czwartek patrze a oczka zaropiałe,zamknięte.Lekarz i kropelki.Biodacyna.Więc spacerki nadal nam odpadają/
Dziś Maks kaszle i kaszle,podaje mu Eurespal i inhalacje ale już wątpię że to pomoże;(:(Opadam z sił ,mam chwile zwątpienia,bezradność mnie ogarnia totalna bezradność:(:
Maks lada dzień skończy 2 latka.
Nie siedzi,nie raczkuje już nie mówię o staniu czy chodzeniu.
2 latka to chyba najgorszy okres w życiu rodzica chorego dziecka.
Dziecko już powinno tyle osiągnąć a tu nic.Ja już prawie pogodziłam się z myślą że mój aniołek jest chory i inny niż pozostałe dzieci ale chyba nie do końca.I teraz ten okres jeszcze bardziej mnie dołuje:(
Wybaczcie ale ogarnął mnie wielki dół.Wiem na pewno to chwilowe i zaraz się pozbieram i wszystko wróci do normy.
Boli mnie ta moja bezsilność ,bezradność.Przecież przez te okropne wirusy ,bakterie Maksiowi uciekają dni,tygodnie które powinny być przeznaczone na rehabilitacje,na usprawnianie ciałka,umysłu itd.Te kilka początkowych lat jest decydująca jeśli chodzi o rozwój ruchowy(tak kiedyś powiedział nam pewien lekarz),a tutaj takie kłody.
Maks jest ostatnio bardzo marudny,płaczliwy,obolały .
Zaczął się buntować i nie jest łatwo z nim cokolwiek zrobić.Ćwiczenia,terapie ,nawet ubieranie wszystko znosi źle.Nawet zdaje mi się że zaczął być nadwrażliwy na dotyk ciała-przy ubieraniu histeryzuje.
Wcale nie śpi w dzień-tzn:chce spać bo widać że pada ale coś mu nie daje .Faza usypiania jest koszmarem.I tak nie wyspany do wieczora marudzi i daje nam popalić.
Nie wiem może się mylę..ale myślę że to zaczynało się już odkąd odeszliśmy od Luminalu.Ten okropny lek Maksia wygaszał troszkę.A teraz to ja już sama nie wiem.W poniedziałek mamy wizytę u neurologa to porozmawiam z nią o tym wszystkim Na pewno coś doradzi.
Może skończę już smęcić.::)
Mama głowa do góry-trezba żyć i cieszyć się każdym uśmiechem dziecka:)
Teraz coś radosnego ażeby nie było tak całkiem smutno:):)
Wspominałam już że Maksio pokazał parę razy papapa-oczywiście nie tak jak zdrowe dziecko ale wie o co chodzi:)Brawo synuś.
Teraz nauczył się ciągnąć zabawkę ze sznurkiem.Dotąd nigdy tego nie robił.
Gdy poproszę aby złapał sznureczek po trudach ale go złapie a następnie poproszę aby pociągnął-Maksio zgina rączkę i ciągnie ,przy tym tak okropnie się cieszy że zapominam o tych złych chwilach w sekundę:)
I tak ćwiczymy i ćwiczymy te rączki.Są coraz lepsze-jeszcze jakby nie ta cholerna spastyczność która włącza się przy emocjach to myślę ze było by nieźle:)
Przy wyćwiczonych zabawkach np:kubeczki-Maksio wkłada jeden w drugi -z moją pomocą-ale chodzi mi tutaj o to że na słowo puść on puszcza,,a z tym był okropny problem.Maks zaciśnie rączkę jak trzyma i ona go nie słucha aby puścił.A teraz udaje się mu ładnie złapać a później puścić.Ale mowie i podkreślam to wszytko nim trzeba wyćwiczyć.tzn on wie co do czego tylko te ruchy i te napięcie bierze górę.Dlatego ćwiczenia , ćwiczenia.:):)
-A człowiek życie by oddał żeby było dobrze-
Każdy uśmiech wynagradza nam złe dni,i tym żyjemy:):)
Komentarze: 27 do “I znów walczymy z wirusami i własną bezradnością:(”
Zostaw komentarz