Oj tak długo nas tutaj nie było.Jak zwykle brak czasu.Odrabialiśmy czas,który straciliśmy na chorobie-długiej chorobie.Ciężko i intensywnie pracowaliśmy aby Maks był tym dzieckiem sprzed tych nieszczęsnych dni pobytu w szpitalu.W sumie to Maksio chorował(bardzo) ok 3 tygodnie.Był w stanie złym .Po szpitalu dużo pracy włożyliśmy, aby wróciło wszystko do normy:spanie,jedzenie,zabawy,zaufanie,ćwiczenia.Wszystko było powywracane do góry nogami”.Nawet nie zdawałam sobie sprawy że choroba może tak wyniszczyć i cofnąć Maksia:(
W sumie to dopiero od 3 tygodni Maks wrócił do formy.Pomijając że okropnie buntuje się przy rehabilitacji.Na widok materaca już robi ta swoja minkę niezadowolenia i zaczyna się wrzask.Taki świadomy wrzask dziecka które po prostu czegoś nie chce.To bardzo utrudnia nam ćwiczenia,Maks się napina i trudno z nim dojść do jakieś współpracy.Ale jestem cierpliwa czekam ,może doczekam się kiedyś dnia w którym odpuści sobie te wrzaski i będzie ćwiczył(no może nie z uśmiechem na twarzy ale chociaż bez płaczu).
Od podania nowego leku minęło już 4 miesiące-myślę że organizm już się przyzwyczaił.Maks od ok 3 tygodni śpi ładnie ,regularnie,bez napadów.W nocy też bez przebudzania się.Ogólnie jest super komunikatywny,takie bystre oczka ma,którymi tak mądrze patrzy na świat.Tylko te napięcie mnie dołuje.Zdaje mi się że jest bardziej spięty podczas emocji-jeszcze bardziej niż był.hm nie wiem czy to wina leku czy może się przyblokował podczas tych nieszczęśliwych tygodni bez ćwiczeń….
Poza tym dni upływają nam na rehabilitacji ,terapii,zajęciach i zabawie.Oczywiście na spacerki tez staramy się znaleźć czas.
Dobrze ze w końcu przyszła wiosna,może młody będzie mniej chorował…Od 16 marca trzyma się mocno:)Oj tylko żebym nie zapeszyła.Katar ma co chwilkę i tak w kółko z nim walczymy i co jest skutkiem jego z ta okropna flegma .W obecnej chwili katar przeszedł już tydzień temu a flegmy jest mało ,więc jestem cała szczęśliwa że choć ten problem mam z głowy .
Naprawdę czasami jest tak ciężko z tym wszystkim że mam wrażenie że nie dam rady,ale na szczęście to tylko chwilowe załamania.Zazwyczaj następnego dnia już jest lepiej i moje słoneczka dodają mi chęci do życia i walki o lepsze jutro dla całej naszej rodziny.:)
Zaczął się maj i jak co roku krośnieńskie zawody balonowe.Dziś Maksio podziwiał je z tatusiem patrząc z ogrodu na niebo pełne balonów.Super widok.maks był nieco zaszokowany ale wesoły.Pod wielkim wrażeniem był na pewno.Jutro gdy pogoda dopisze weźmiemy dzieciaki na lotnisko na piknik rodzinny.Będą podziwiali balony z bliska.Mnóstwo atrakcji dla dzieciaków ,muzyki,lody -raj dla dzieci.:)Oby była słoneczna pogoda.
Wczoraj Maksio przeszedł”chrzest bojowy”.Mąż zaprosił mnie na wycieczkę do Karkowa z okazji rocznicy ślubu(10)..:),na wspólny samotny weekend.Długo zbierałam się z decyzją aż jednak pojechaliśmy:)do opieki nad synem zwerbowałam cała rodzinkę:)no prawie cała.Dziękujemy babci ,cioci Bożenie i oczywiście wielkie brawa dla dziadka Adama który tak dzielnie sprawował opiekę (nawet nocną) nas naszym aniołkiem.
I dla Ciebie synuś tez że tak dzielny byłeś bez mamusi.
W powrotnej drodze odwiedziliśmy naszą kochana Hanusie i jej przeuroczych rodziców.Dziękujemy Justyś za tak miłe przyjęcie.A Hania jest śliczna i taka kochana.Całuski dla was kochani:)
23 maja mamy termin turnusu-tyle że to jest rezerwa:(więc może być tak iż nie pojedziemy.Smutno by było bo bardzo chciałabym tam się znaleźć.Napisze jak już będę coś wiedziała.Pozdrawiam i całuski dla naszych znajomych.
Komentarze: 30 do “Maj 2010..”
Zostaw komentarz